top of page

 

https://voir.ca/scene/2019/05/28/fantasia-au-fta-la-portee-du-regard/ 

 

https://www.theartsreview.com/post/2018/09/30/dublin-theatre-festival-2018-fantasia

 

https://cultmtl.com/2019/05/fantasia-fta-2019-polish-improv-comedy/

https://theatrefunhouse.wordpress.com/2019/05/25/fantasia/

 

https://www.ledevoir.com/culture/theatre/555301/fantasia-pouvoir-de-suggestion

https://www.irishtimes.com/culture/stage/fantasia-review-a-kind-of-inverse-conjuring-act-1.3647425

http://www.spiralemagazine.com/article-dune-publication/ne-rien-montrer-pour-mieux-voir

 

https://iscene.dk/2019/02/11/angreb-paa-kunstnere-og-indirekte-censur/

 

https://www.labibleurbaine.com/theatre/le-fta-presente-fantasia-au-theatre-centaur/

https://www.americantheatre.org/2018/04/27/poland-takes-a-right-turn-but-theatremakers-arent-taking-it-lying-down/

 Ewelina płacze

„Ewelina płacze” Anny Karasińskiej z TR Warszawa opowiada o reprezentacji . To debiut reżyserki, która jest jednocześnie autorką tekstu - znakomitego, jednego z lepszych, jakie ostatnio słyszałem na scenie. "Ewelina płacze" zachwyca dramaturgią. Kolejne pomysły i sceny są w pełni teatralnie wykorzystane i trwają dokładnie tyle, ile powinny. Nic nie jest tu przegadane, wolty trafiają w punkt. Precyzja spektaklu wbija w fotel.(...). Pomysł jest prosty i skuteczny. Gwiazdy TR-u zajęte ważniejszymi przedsięwzięciami, niż jakiś tam performans i eksperyment, nie stawiły się w teatrze. W związku z tym zastępują ich wolontariusze.(..). Potencjał humorystyczny tego zabiegu jest ogromny, ale za sukcesem przedstawienia stoi wspomniany, diablo inteligentny tekst grający ze stereotypami narosłymi wokół występujących aktorów. Ich autoprezentacja zapośredniczona przez role wolontariuszy gra w spektaklu nie tylko z publicznym wizerunkiem aktora jako postaci medialnej, ale także z jego mediumicznymi właściwościami na samej scenie. (...)Komediowa, standupowa wręcz konwencja całości sprawia, że wszystkie metagry - zadomowione już na polskiej scenie - mają ożywczą lekkość, są raczej drwiną z mielenia metateatralnych klisz, pracują na inteligentną rozrywkę.”

 

"Teatr form mniejszych" , Paweł Soszyński, Dwutygodnik

"Ewelina płacze" w reż. Anny Karasińskiej - minimalistyczny spektakl na czwórkę aktorów, którzy grają ludzi grających tychże aktorów - jest tak bezpretensjonalny, intrygujący i w istocie odświeżający, jak jego tytuł.

"Reżyser poszukiwany” , Aneta Kyzioł, Polityka

 

"Ewelina płacze" to komedia utkana z wyobrażeń teatralnej magii, marzeń o karierze aktorskiej i przebijającej się przez nie świadomości bezwzględnej hierarchii świata sztuki. Karasińska bawi się różnymi warstwami fikcji, kpi z kultu gwiazd i otaczającego od zawsze modne i od lat awangardowe miejsca klimatu glamour. "

"Być jak Cielecka”  Witold Mrozek,  Gazeta Wyborcza

 

 

 Drugi spektakl

(..)Jej "Drugi spektakl" jest jak kolacja, na której się okazuje, że sam będziesz jedzony. Przychodzisz coś obejrzeć i oglądasz siebie. Bo w teatrze ze sceny też widać widownię. Aktorzy też ludzie i widzą te fejsy, te fejspalmy, te zduszone i niezduszone ziewy, te ukradkowo odbierane esemesy i ukradkowo wysyłane esemesy. I co mają robić, skoro "aktor jest od grania"? Przed tą premierą mogli tylko udawać, że wcale nic nie widzą, ale przyszedł dzień zemsty. Pokazali nam ze szczegółami, jak to wygląda z ich strony, ten "drugi spektakl", który się toczy, kiedy sami harują w tym "pierwszym" na scenie. 

(...) Ten spektakl jakby się nigdy nie zaczyna, a przynajmniej nie dla ciebie, skoro ty jesteś spektaklem i już cię nie trzeba wyrywać na scenę. Dzieło samo się wypiera bycia dziełem sztuki, chce być tylko symulacją "jak zachować się w teatrze", takim BHP. Scenariusz przewiduje przerwę, znowu nie dla ciebie, widzu! Brzmi groźnie, a jest bardzo śmiesznie. (...)"Drugi spektakl" nie posiada scenografii. Krzesła i szara kotara to jest wyposażenie, a nie środek artystyczny. Anna Karasińska znowu swoje, więc chyba o coś jej chodzi, że się uparła na teatralny hardware. Niektórzy reżyserzy tak wystroją scenę albo tak rozbiorą aktora, albo i to, i to, że szumowi medialnemu nie ma końca - i może Karasińska właśnie tego i właśnie dlatego nie robi. Wie, że tak łatwo to nie ma. (..)Efekty jej pracy, jeśli są atrakcyjne, to nie dzięki światełkom, dizajnom czy bohaterom z tv; sednem jest energia, gdy się oldskulowo coś po prostu mówi albo nawet nie. Teatr Karasińskiej, jest uporczywie bezpretensjonalny, klarowny, odczarowany, otwarty. Wychodzi jej coś kompletnie świeżego i pomysłowego, przeciwieństwo doktoranckiego grania z tym czy tamtym gestem. U niej się nie "poszukuje nowych środków ekspresji"; raczej się obmyśla sposób na dobrą imprezę, dobrą posiadówkę, gdzie by się dało, w pakiecie platinium, najeść wzajemnie swoją obecnością, a w pakiecie bieda - nie umrzeć z nudów.»

"Dobra impreza” , Maciej Stroiński, Dwutygodnik

 

„Trudno się dziwić np. publiczności "Drugiego spektaklu" (Teatr Polski w Poznaniu, 2016 r.), że oglądając wystawione na scenie tejże publiczności zachowania, nawyki i obyczaje, zaśmiewa  się w głos. Każda kolejna sekwencja ukazująca widzom ich samych coraz bardziej rozluźnia atmosferę, zarazem niejako usypiając czujność. Nauczeni konwencji, umocowani w swojej definicji tego, z czym mają do czynienia ("taki wesoły spektakl, w którym aktorzy naśmiewają się z publiczności"), widzowie są precyzyjnie wkręcani w sytuację zupełnie odwrotną. Rozbrojeni śmiechem i wdziękiem aktorów, dopiero gdy rozlega się strzał, trzaska ręka uderzająca w policzek, a salę wypełnia nieartykułowany krzyk bólu wijących się po scenie aktorów, zaczynają się orientować, że coś tu jest nie tak, jak być miało. Że nie o podśmiewywanie się z teatralnych nawyczków chodzi, ale o zadanie bardzo kłopotliwych pytań: kim jesteś ty, który tylko patrzysz? co tu robisz? co w ogóle robisz i co zrobić jesteś w stanie? Czemu sądzisz, że to, na co patrzysz, jest fikcją? Ten policzek naprawdę bolał, a pocałunek naprawdę był namiętny, więc co sprawia, że zachowujesz się tak, jakby były nierealne?

Mechanizm rozstrzygania o realności zostaje podważony nie dlatego, że naiwnie lub na skutek jakiegoś aktu strzelistego uznaję, że coś tym razem wydarzyło się naprawdę, ale dlatego, że sama sytuacja jest nierozstrzygalna. Paradoksalna jak zenistyczne koany. I sam staję się takim koanem, gdy klaszczę po zakończonym (tak?) spektaklu. To może jego najmocniejszy moment, bo przecież jakbym się nie starał, klaszczę w jeden z tych sposobów, jakie przed chwilą aktorzy mi pokazali. To była "instrukcja". Całe to przedstawienie było instrukcją (na samym początku, tuż po prośbie o wyłączenie telefonów komórkowych mówi to kierujący całością głos), więc rodzi się pytanie: do czego? Czyżbym był tylko tym, co widać? Tym katalogiem łatwych do zagrania trików i manier teatru życia codziennego? Bardzo chciałbym udowodnić, że nie, ale co mogę zrobić? Klaszczę, jak mnie poinstruowano. Wychodzę do szatni, jak mnie poinstruowano. I poinstruowany takoż opuszczam teatr. Z dziwnie ciężkim sercem jak na takie dowcipne przedstawienie. „

„ Kto tak pięknie gra” Dariusz Kosiński, Tygodnik  Powszechny 

 

 

 Fantazja

«Spektakl prosty wyrafinowaną prostotą, obłędnie dowcipny, a chwilami wzruszający. Abstrakcyjną "Fantazją" do TR Warszawa wraca Anna Karasińska - autorka hitu "Ewelina płacze". 

Tak, osobowość Karasińskiej sprawia, że określenia "abstrakcyjny" i "teatralny hit" mogą stać obok siebie w jednym zdaniu. "Fantazja", jak sama nazwa wskazuje, to zabawa z wyobraźnią. Reżyserka jest obecna, choć niewidoczna. Mówi z głośników - na żywo - wprost do publiczności. Słowami szkicuje wyimaginowane sceny, w które na bieżąco wchodzą aktorzy, wywoływani przez reżyserkę po imieniu. Laboratoryjny minimalizm performance'u żeni z humorem półniemego stand-upu. 

To teatr emocjonalnej abstrakcji w ścisłym znaczeniu. Czyli próba sprowadzenia teatru do jego podstawowych elementów, jak w malarstwie: kolor czy faktura. Chodzi o aktorstwo ograniczone do sytuacji czy uczuć błyskawicznie nakreślonych paroma kreskami: dwoma minami, gestem, wygięciem ciała. Sugestywne obrazy w paru linijkach - teatralne haiku? 

Ze zderzenia słów reżyserki i ciał aktorów wyłaniają się pojedyncze emocje i myśli, codzienne, trochę banalne, wstydliwe - ukryte i niespodziewanie odsłonięte. Na ile są w ruchach i twarzach wykonawców, a na ile w naszym spojrzeniu, zasugerowanym tekstem z offu? Chwilami widza wrzuca się wprost w kreowany naprędce świat - "Zosia gra teraz kogoś, kto cię kocha, ale nigdy ci tego nie powie". Są też drobne natręctwa, jak gapienie się na ludzi w tramwaju. Pozbawione kontekstu proste sytuacje przechodzą czasem w poetyckie mikroopowiadania z pogranicza realizmu magicznego. Tak np.Wichłacz staje się odbierającą złoty medal mistrzynią świata w żegnaniu - pożegnała już rodziców, ukochanego i całą ulicę. Zaś Maj kobietą na działce, do której spod ziemi zaczynają przemawiać zmarli. 

"Fantazja" domyka cykl, który można by chyba nazwać tetralogią o patrzeniu i wczuwaniu się. W debiutanckim "Ewelina płacze" aktorzy TR grali zastępujących ich stażystów, wyobrażających sobie, jak to jest być aktorami TR. W "Drugim spektaklu" z Teatru Polskiego w Poznaniu usadzeni na scenie aktorzy odgrywali różne typy wyobrażonych reakcji widzów i ich oczekiwań. Wreszcie, w "Urodzinach" z Komuny Warszawa sama Karasińska milcząc, stała nieruchomo na scenie, a z offu słuchało się jej monologu o strachu przed publicznymi wystąpieniami, skrępowaniu własnym ciałem - przechodzącego w opis wyobrażonej sytuacji tytułowego święta. 

Gra teatralną formą i wyobraźnią, statycznie rozstawieni aktorzy i głos. "Zawsze to samo"? A może powiedzieć, że spektakle Karasińskiej są do siebie podobne, to jak powiedzieć, że podobne są do siebie wszystkie przedstawienia klasycznego teatru dramatycznego - bo w końcu zawsze jest jakaś sztuka, postaci i scenografia?»

Witold Mrozek, Gazeta Wyborcza

„Konsekwentnie rozwijany artystyczny język tej reżyserki staje się gwarantem intrygującego doświadczenia teatralnego. (...)O wartości przedstawienia Karasińskiej nie stanowi jednak siła żartu, a towarzyszące mu problemy, z którymi widz musi się zmierzyć. Aktor tym razem nie służy pomocą, być może nawet przeszkadza, bo w swoim nieporuszeniu niepokojąco przypomina widzianego niedawno na chodniku, w autobusie i na przejściu dla pieszych everymana.”

 

Dominik Gac, teatralny .pl

 

 

„(...)Uwalniając się od wprost wyrażanej doraźności, Karasińska wydostała się na otwartą przestrzeń. Opierając się na własnym tekście,  dowcipnym, swobodnym, żartobliwym i surrealnym, czasami zaskakującym wykonawców, wykreowała serię płynnie się przenikających wyobrażeniowych światów. To teatr bez rekwizytów, kostiumów, scenografii, bez jasnej fabuły i linearnej gry aktorskiej, doskonale przemyślany, ale i nie przekombinowany. Realizacja autorskiej wizji, ale i w jakieś niezwykłej bliskości z aktorami i z widownią. (...)Taki mądry traktat o możliwościach ciała, umysłu, wyobraźni, możliwościach kreowania i empatii, tkwiących najgłębiej, tam gdzie kończy się człowiek zdeterminowany wyłącznie przez kwestie polityczne i społeczne.”

 

Grzegorz Kondrasiuk , Konfronacje 2017

 

„Tekst autorstwa Karasińskiej w istocie jest niezwykłą fantazją, a jej wyobraźnia momentami

zdumiewa beztroską. Ale przedstawienie to nie tylko metateatralna komedia. 

Śmiech milknie kilkukrotnie, jak gdyby wśród wszystkich odczytywanych

wyobrażeń były takie, z których nie wypada się śmiać („teraz Dobromir gra

chłopaka, który zabił kolegę bejsbolem”)lub takie, które wywołują wstyd

i zmieszanie („teraz Majka gra kobietę, która regularnie onanizuje się w toalecie pociągu, przez co tworzy się kolejka przez cały wagon".)

Fantazja to kolejny pozornie luźny i na wpół improwizowany spektakl.Czytając go jednak uważniej i przyglądając mu się z bliska, można dostrzec precyzyjne mechanizmy oraz niejednoznaczny wydźwięk. Dziwność tego teatru łączy w sobie osobliwy żart, ironię i dystans oraz poznawczy niepokój. Fantazja to minimalistyczne, lecz frapujące i pobudzające dzieło, pozostawiające przyjemny niedosyt.”

Marcelina Obarska , Didaskalia

 

 Wszystko zmyślone

„Spektakl „Wszystko zmyślone“ zadaje tak naprawdę bardzo proste pytanie: po co jest teatr? Po co chodzi się tam, żeby oglądać innych ludzi, którzy grają zmyślone sytuacje, choć niczym nie różnią się od osób na widowni? Jak można dzięki niemu przepracowywać osobiste kryzysy i rewidować wątpliwości? Po co jest człowiek? 

Wszystko to za pomocą najprostszych środków jakie można sobie wyobrazić. Czwórka aktorów obecnych cały czas na scenie, prosta choreografia, brak scenografii, jedynie zielono-płowy podest - "ten spektakl" stwarza widz i otwartość aktorów. (...).Przypomina to trochę powstającą na żywo rysowaną etiudę filmową z odautorskim komentarzem, która staje się dzięki temu wyciszona, spokojna i intymna. A jednocześnie wrażliwa i urocza, nie usiłuje łasić się do widza, nie próbuje być na siłę śmieszna. Ten dziwny humor objawia się raczej w postaci lekkiego uśmiechu i rozczulenia.(...) 

Jak to jest, że wszyscy widzimy na scenie coś czego nie ma i zgadzamy się, że jednak przez chwilę jest? Przecież widzimy człowieka, który na czas trwania spektaklu staje się nagle naszą projekcją wyobrażeń, po części nami, ponieważ użyczamy mu nas samych. Każda z osób na widowni ma w głowie całkiem inne przedstawienie. Poza tym sytuacja, gdy aktorzy przez dłuższy czas stoją w ciszy i wpatrują się w widzów, pokazując, że wszyscy jesteśmy częścią tej samej paradoksalnej sytuacji, staje się dziwnie intymna. "Ten spektakl" tak naprawdę to rzeczywistość dookoła. Za pomocą tej frazy i bardzo prostych, niemal dziecięcych zlepek słów opowiadamy sobie nasz świat. Jest w tym bardzo duża doza dziecięcej wrażliwości, która sprawia, że podróż z aktorami to trochę rozmowa z sobą samym - o paradoksach bycia człowiekiem, o miłości, o strachu, o absurdalnej sytuacji bycia aktorem na scenie i w codzienności. Odbywa się on jednocześnie na całej planecie i w kosmosie."

Kinga Kurysia,  Nowa Siła Krytyczna

 

 

„Wtargnęła do polskiego teatru z zewnątrz: jak wirus, gwałtownie i skutecznie. Wniosła bardzo potrzebną świeżość, a wraz z nią osobliwy dysonans. 

 

Myśląc o teatrze Anny Karasińskiej, o naturze jej teatralnych poszukiwań, nie potrafię pozbyć się skojarzeń z estetyczną kategorią niesamowitości i związaną z nią poznawczą dezorientacją. To wydaje mi się o tyle cenne i wartościowe, o ile inspiruje do kwestionowania natury postrzeganego przedmiotu lub zjawiska. Oglądając spektakle Karasińskiej, nie czuję się „jak w domu ani spokojnie” – ale zastanawiam się,na co właściwie patrzę. Nie jestem pewna, nie chcę być pewna.

 

(...)Ten spektakl nie daje się uchwycić; sprawia wrażenie prostego, lekkiego (na poziomie inscenizacji na pewno tak jest), ale wymyka się opisowi, utrudnia go.Wszystko zmyślone to obnażający tytuł, niepozostawiający złudzeń. Oto czym jest teatr, zdaje się mówić Karasińska. „Jak się zbierze trochę osób, które uwierzą w to samo, to tak będzie”,słyszymy ze sceny. I jest to z jednej strony pochwała wyobraźni i mocy stwarzania,jaką ma teatr, oraz dostrzeżenie jego niezwykłego kolektywnego fenomenu.Z drugiej zaś: przedstawienie otacza aura melancholii, bo ta szczególna właściwość sztuki teatralnej może być uznana zarówno za potęgę (jesteśmy w stanie zbiorowo, za pomocą umysłuwytworzyć to, czego nie ma, uwierzyć w to, co fizycznie i materialnie nie istnieje),jak i esencjonalną słabość („przyjdzie tu prehistoryczne zwierzę […],a jeśli przestaniemy je widzieć, to ono zniknie”). Możemy bowiem negocjować ontologiczne ustanowienie w obu kierunkach: stwarzać i niszczyć; ogłaszać istnienie i nieistnienie. 

 

 

W końcu wszystko to jest zmyślone.Przedstawienie porusza się po obszarach związanych z wyobraźnią, iluzyjnością i imitatywnością teatru. 

W doświadczeniu tym zbliżamy się (jako zbiorowość w przestrzeni wydarzenia teatralnego)do  jakiejś granicy. Widziałam wszystkie cztery prace Karasińskiej i „Wszystko zmyślone” jest chyba najtrudniejsze do uchwycenia, do przyporządkowania. Mój niepokój związany z nim trwa najdłużej i ma najdziwniejszą naturę. (…)

 

(...)Tekst otwiera wiele wątków, przywołuje szeregi najrozmaitszych obrazów, mówi przede wszystkim o iluzyjności i graniu, ale także o zwierzętach, mikroorganizmach,miłości i śmierci; momentami jest chaotycznyi sprawia wrażenie niezbornego.Jest w tym jednak bardzo piękny.Twórcy, poruszają się po pewnym wytworzonym wspólnymi siłami intymnym imaginarium, do którego tylko chwilami mam dostęp.

Reżyserka koncentruje się na niejednoznacznej naturze języka w teatrze i jego sprawczości; koncentruje się na królującej roli słowa w teatrze. Dzięki prostym, skromnym zabiegom wskazuje na jego potęgę, lecz i obnaża jego słabość. Niepewność i niejasność, jaka idzie za taką formułą przedstawienia, jest niezwykle pociągająca. Spektakl wydarza się więc częściowo w języku (na mocy jego operacyjności), częściowo w geście (aktorzy mają swoje niewielkie choreografie,jak udawanie foczki lub garbienie się), a część w moim przypuszczeniu,

w mojej fantazji. Zdaje się, że Karasińska bezwiednie dociera tym samym do ontologicznego rdzenia teatru.

 

Jestem wdzięczna za to, co teatr Karasińskiej ze mną robi. 

Podoba mi się jej melancholijne spojrzenie, przyglądanie się brakowi i pustce, z jakimi inherentnie wiąże się medium teatralne. Jej działania przywodzą na myśl stwierdzenie Romea Castellucciego: „teatr nie ma zawartości,jest faktem”. Tak traktuję też sztukę Karasińskiej: jako opracowywanie tego braku, omawianie go, otwarte rozmyślanie nad nim. 

Jej rozmyślania są jednak osadzone w wyobrażeniowej krainie,momentami przypominającej naiwne,dziecięce zdumienie.”

 

Marcelina Obarska , Didaskalia

 

 "2118”

„A co pokazuje ta piątka ludzi na prawie pustej scenie? Randki z robotami, święto wyobraźni na oceanie śmieci, beznadziejna próba uratowania ostatniej pozostałej przy życiu ośmiornicy, wreszcie - ocalony w kapsule samotny człowiek, który uczy się znaczenia dawnych uczuć od maszyny. Wszystko to znamy jak nie z klasyki mrocznego s.f., to z "Black Mirror". Ale Karasińska daje tym kliszom tkliwość, intensywność, odkleja je od banału. Rzadko używam w odniesieniach do sztuki słowa "piękno", ale ten spektakl jest właśnie piękny.»

Witold Mrozek ,  Gazeta Wyborcza

 

„Anna Karasińska lekko, naturalnie, prosto ale bardzo konsekwentnie proponuje widzom spektakle teatralne skoncentrowane i oparte wyłącznie na człowieku/jednostce/aktorze i światach przez niego osobiście wykreowanych w przestrzeni surowej, pustej, zastanej, w kostiumie, który jest prywatnym ubraniem. Sama obecność aktora, to co mówi, pokazuje, przedstawia na scenie ma tworzyć wystarczająco mocne, sugestywne, nasycone znaczeniem komunikaty. Zazwyczaj w powściągliwej, spontanicznej tylko interakcji. Jakby reżyserka podkreślała dobitnie, że to każdy z osobna jest autorem rzeczywistości doświadczanej i wyrażanej, aktywnym, sprawczym w niej obrazem siebie. Wypadkowej opowieści, wywołanego wrażenia, ukrytej osobistej sugestii, która jest uzależniona od indywidualnej wrażliwości, kondycji, intencji, wyobraźni. Akcentuje poprzez sztukę teatralna uświadomienie sobie na poziomie najbardziej podstawowym, elementarnym, że TO SAM CZŁOWIEK jest źródłem, praprzyczyną, perspektywą, która go kształtuje, ma indywidualny decydujący wpływ na materię, czas, przestrzeń. Świat cały od niego się zaczyna, w nim się toczy, walczy, rozgrywa, na nim się kończy. „

Ewa Bąk , Okiem widza

 

„Zarazem jest to teatr poetycki, mistrzowsko posługujący się zarówno metaforami słownymi, jak sytuacyjnymi. Mnie kojarzy się z rosyjskimi oberiutami, z którymi łączy Karasińską nie tylko poczucie humoru, często absurdalne czy też surrealistyczne, ale przede wszystkim budowanie zaskakująco kłopotliwych i złożonych metafor sytuacyjnych z elementów codziennych zachowań i wyrwanych z kontekstów chwytów kultury popularnej. Można by rzec - teatr poetyckiej metacodzienności, w którym to, co świetnie znane, swojskie, może nawet nieco pogardzane i lekceważone, zostaje umieszczone w innym kontekście, zestawione w innym porządku, albo rozwinięte z typową dla surrealistów i absurdystów żelazną logiką przekreślającą i kompromitującą trzeźwy rozsądek. Jerzy Szaniawski chyba by się ucieszył…”

 

Dariusz Kosiński, Tygodnik powszechny

 

 Dobrze Ci tego nie opowiem

„Całkowicie (i jak sądzę świadomie) rozmontowuje formułę tego, co powszechnie rozumie się jako teatr, Anna Karasińska, której najnowsze przedstawienie "Dobrze ci tego nie opowiem" (produkcja Komuny Warszawa, grana w Teatrze Studio) nie ma już nic z żartobliwych i dobrze się opowiadających konceptów znanych z jej wcześniejszych dokonań, rozwija za to artystyczną strategię przedstawień poetyckich, budowanych misternie i mistrzowsko z tego, co zostaje, gdy mechanizm teatralny rozłoży się na cząstki pierwsze.” 

Dariusz Kosiński, Tygodnik Powszechny

 

«Czwórka aktorów, cztery monologi, pusta scena, czterdzieści pięć minut. Tyle wystarczy Annie Karasińskiej, żeby opowiedzieć o wojnie. I wbrew tytułowi spektaklu reżyserka opowiada dobrze. Na scenie pojawia się tylko jeden zawodowy aktor (Dobromir Dymecki). Jednak Sara Goworowska, Bożena Wydrowska oraz Karolina Harris są w swoich rolach-pozach równie przejmujące co stały współpracownik Karasińskiej. W ich monologach jest emocjonalna prawda. Każdy monolog traktuje o innym przezwaniu wojny - o doświadczeniu ofiary, żołnierza, wnuczki ofiary, zwykłego człowieka, który o wojnie jedynie słyszał. Nie ma tu klasycznej dramaturgii. To teatr wyrastający z performance'u. Karasińska nie stawia tutaj tez, skupia się raczej na obrazach i odczuciach, zadając ważne pytanie: jak wojna z przeszłości istnieje w nas dzisiaj? To sztuka, która skłania do dyskusji o traumie i o pamięci.»

Karol Marczak, Newsweek

 

 

 

 

 

 

 

 

bottom of page